Patron szkoły
Życie i działalność Róży Zamoyskiej
„ Nie trudno przejść przez życie, gdy wszystko sprzyja,
ale iść po trudnej drodze i nie upaść,
dźwigać ciężar życia a nie ugiąć się,
mieć oczy pełne łez,
a ludziom pokazywać czoło pogodne – to zasługa i moc.
Taka była Róża Zamoyska, takim było Jej życie.”
/Halina Matławska/
Z artykułów pisanych przez panią Halinę Matławską dowiadujemy się o Róży Marii Elżbiecie hrabiance Żółtowskiej, że była wspaniałą Kobietą, Matką, Polką.
Urodziła się ona 3 czerwca 1913 roku jako córka Andrzeja i Wandy z Czetwertyńskich. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej o patriotycznych tradycjach. Przodkowie ze strony ojca znani byli w Wielkopolsce ze swej nieugiętej postawy wobec zaborców w obronie tego, co polskie. Rodzina matki Róży to ziemianie z Podlasia, ludzie ofiarnie niosący samarytańską pomoc potrzebującym. W czasie II wojny światowej założyli rodzinną fundację szpitalną na terenie Milanowa. Ojciec Róży Zamoyskiej został aresztowany przez gestapo za to, że nie chciał ujawnić miejsca schronienia poszukiwanych przez Niemców pracowników. Zginął w Oświęcimiu w 1941 roku.
Róża i jej przyszły mąż poznali się w czasie ferii zimowych 1929/1930r. Spędzanych w Zakopanem. Ślub Róży Żółtowskiej i Jana Zamoyskiego odbył się 30 kwietnia 1938 roku. Po ślubie młoda para zamieszkała w Zwierzyńcu , w wilii położonej na wzniesieniu Folwarcznej Góry. Wkrótce willę tę od imienia Róży nazwano „Rózinem”. Obecnie mieści się tam Dom Dziecka nr 1 w Zwierzyńcu.
Róża Zamoyska była osobą pełną wdzięku i ciepła, osobą serdeczną i życzliwą. Cieszyła się szczerą sympatią domowników, służby i licznie odwiedzających dom gości. Była kobietą pełną wdzięku i elegancji, uśmiechniętą, o łagodnym spojrzeniu. Kochała zwierzęta. Jej ulubieńcami były psy.
W domu Zamoyskich służyli: pokojowa – kredensowa – Zofia Todys ( zamężna Chordejowa),kucharz – Lepke, kucharka – Felicja Burakówna, lokaj – Grzegorz Wandzio, Tomasz Szewczuk, ogrodnik – Bogdan Zabielski, stangreci – Walerian Chordej i Jan Kozyra.
Domownicy Rózina wieczorami spotykali się w salonie na wspólnej modlitwie. Prowadziła ją Róża Zamoyska lub ordynatowa Maria Maurycowa (jeśli przyjechała do Zwierzyńca). W czasie wieczornej modlitwy odmawiano różaniec, litanie, czytano Ewangelię, śpiewano pieśni.
5 maja 1939 roku zmarł ojciec Jana Zamoyskiego Maurycy Zamoyski, XV ordynat. Jan Zamoyski został XVI ordynatem.
Nastały lata wojny. We wrześniu 1939 roku Róża oddała swój dom na potrzeby uciekinierów. Udzielała im schronienia, zapewniała wyżywienie i pomoc sanitarną. Kiedy hitlerowcy na stacji kolejowej wyrzucali z wagonów wysiedleńców z terenów przyłączonych do Rzeszy z pomocą pospieszyła ludność Zwierzyńca i okolic. Bezdomnych rozmieszczano po domach w Zwierzyńcu i okolicznych wsiach, udzielano im pomocy.
Wśród niosących pomoc nie zabrakło Róży Zamoyskiej. Interesowała się losem wysiedlonych, jeździła po wsiach, udzielała wsparcia.
Jesienią 1940 roku Jan Zamoyski został przewodniczącym powiatowej Delegatury Polskiego Komitetu Opiekuńczego ( PolKO) w Biłgoraju – organu Rady Głównej Opiekuńczej, jedynej organizacji charytatywnej, tolerowanej przez Niemców. Róża Zamoyska została prezesem Delegatury PolKO w Zwierzyńcu, jej zastępcą był proboszcz ks. Stanisław Szepietowski.
Działalność PolKO obejmowała różne formy pomocy. Założono kuchnię ludową, ochronkę dla dzieci i schronisko dla wysiedlonych starców. Organizowano pomoc finansową i żywnościową dla wysiedlonych. Zabiegano o zwolnienie uwięzionych, szykowano dla nich paczki z żywnością, lekami, przekazywano grypsy. Poszukiwano zaginionych, informacje o nich przekazywano ich bliskim. Roztaczano opiekę nad chorymi. Różnymi sposobami starano się nieść pomoc ludziom uwięzionym w hitlerowskim obozie przejściowym w Zwierzyńcu.
W domu Zamoyskich nie odmawiano pomocy nikomu. Tutaj ukrywali się poszukiwani przez gestapo, min. ppłk Stanisław Tatar, inspektor AK Edward Markiewicz „ Kalina” , aktor Jerzy Wasowski, zbiegli Francuzi i inni. Zamoyscy udzielili pomocy Irenie Kikut ze Zwierzyńca, kiedy po otrzymaniu karty powołania na roboty do Niemiec zwróciła się o pomoc do Róży Zamoyskiej. Zamoyscy przedstawili sprawę w Arbeitsamcie, stwierdzając, że jest ona niezbędną pracownicą w ordynackich ogrodach. Potem Irena Kikut została oddaną opiekunką dzieci Zamoyskich.
W połowie czerwca 1943 roku Niemcy utworzyli w Zwierzyńcu obóz przejściowy dla ludności wysiedlonej z zamojskich wsi, były wśród nich dzieci. Róża Zamoyska, jako przedstawicielka PolKO wystarała się o pozwolenie przekraczania bramy obozu. Mogła wejść tylko na pierwsze pole, gdzie działała administracja obozu. Widziała za drutami wychudłe, wynędzniałe, płaczące dzieci. Róża była matką dwóch malutkich córeczek ( w listopadzie 1939 roku urodziła się Elżbieta, w styczniu 1942 roku urodziła się Maria).
Dzieci uwięzione w obozie przejściowym kochała jak własne. Wystarała się o zezwolenie na dowożenie mleka dla najmłodszych. Oboje z mężem wstawali przed świtem, rozpalali ogień pod kuchnią, gotowali mleko, rozlewali do buteleczek, nakładali smoczki, okręcali każdą butelkę flanelą i wkładali do koszy z sianem. Rano Walerian Chordej odwoził ordynatową do obozu. Tam nie chronił jej ani biały fartuch, ani znak Czerwonego Krzyża na rękawie. Była traktowana brutalnie, doznawała zniewag słownych i fizycznych. Znosiła to, bo ratunek dla dzieci był najważniejszy.
To dzięki jej prośbom i błaganiom Jan Zamoyski zdecydował się na rozmowę z szefem lubelskiego gestapo Mullerem i szefem policji i SS w dystrykcie lubelskim Odilo Globocnikiem. Globocnik wydał zezwolenie na wydanie ze zwierzynieckiego obozu małych dzieci. Odebrano ich około 500. Ordynat załatwiał sprawy, gromadził fundusze na prowadzenie ochronki i szpitala dla dzieci, sprowadzał lekarstwa i odzież. Róża była duszą wszystkiego na miejscu, zaangażowała lekarzy, zgromadziła do pomocy pielęgniarki – ochotniczki, osobiście przejmowała dzieci z obozu, czuwała nad ich odwiezieniem, opatrzeniem i leczeniem.
W czasie istnienia obozu w lipcu i sierpniu 1943 roku dostarczono ponad 6 000 litrów mleka, ponad 12 000 kg chleba, około 95 000 litrów zupy. Róża Zamoyska czuwała nad gotowaniem posiłków dla ludzi z obozu. Dwa razy w ciągu dnia wożono kocioł z zupą dla uwięzionych. Zupę gotowano w kuchni przy ochronce i w okolicznych gospodarstwach. Ordynatowa każdego dnia docierała do sąsiednich domów, zapowiadając gospodyniom, jaką zupę mają gotować na następny dzień. Potem zlewano przygotowane przez gospodynie zupy do wspólnego kotła, stanowiły one dodatkowe porcje dla uwięzionych.
„Róża Zamoyska była obecna, gdy o świcie , pod konwojem prowadzono więźniów do stacji Biały Słup, aby załadować ich do transportów kierowanych do innych obozów. Zawiadamiana o takim pochodzie więźniów, wyjeżdżała bryczką naprzeciw. Z trwogą patrzyła na tłumy pędzonych, wynędzniałych ludzi. Kiedyś zobaczyła wśród tłumu nieszczęsną matkę z trojgiem dzieci. Dwoje małych niosła na rękach, trzecie też malutkie czepiało się jej spódnicy, drepcząc nieporadnie, płacząc i potykając się. Niemcy strzelali do opóźniających się w pochodzie. Nie wytrzymała, podbiegła do konwojenta, prosząc o litość dla matki z dziećmi
i o uwolnienie ich. Popchnięta silnie upadła. Wstała i z tą samą prośbą zwróciła się do następnego strażnika. Stało się coś dziwnego. Niemiec pozwolił odejść matce z dziećmi.
Innego sierpniowego dnia, o brzasku, około trzeciej nad ranem więźniów załadowano już do wagonów. Kobiety z PolKO podawały jeszcze zupę, kawę, chleb. Niemcy nie patrzyli na to przychylnym okiem. Róża Zamoyska uderzona w piersi kolbą karabinu, upadła. Mimo bólu podniosła się i dalej podawała kubki z posiłkiem i paczki z chlebem”. / cytowany fragment pochodzi z artykułu pani Haliny Matławskiej/
Gdy zbliżał się front, a pobyt na Rózinie stawał się bardzo niebezpieczny, ordynat odwiózł rodzinę do Ojcowa. W marcu 1945 roku, jako podejrzany obszarnik został aresztowany i przez 8 miesięcy więziony w Kielcach, bez aktu oskarżenia, bez sądu, bez żadnych wyjaśnień. Zwolniony w listopadzie wrócił do najbliższych, do Krakowa. Tu urodziła się Państwu Zamoyskim córka Gabriela. Następne lata rodzina Zamoyskich spędziła w Sopocie. W 1947 roku urodził się Marcin – syn Róży i Jana, obecny Prezydent Miasta Zamość.
5 stycznia 1949 roku Jan Zamoyski posądzony o szpiegostwo został aresztowany. Uwięziony na Mokotowie, przeszedł przez ciężkie śledztwo, trwające półtora roku. Niesprawiedliwość oskarżeń boleśnie przeżywała jego żona. Rodzinę ordynata usunięto z mieszkania, wydano jej zakaz pobytu na wybrzeżu. Róża Zamoyska wynajęła mieszkanie w Klarysewie i przez siedem lat musiała sama utrzymać rodzinę pracując ponad siły jako pielęgniarka. W chwili aresztowania ojca najstarsza Elżbieta miała 10 lat, Maria 7, Gabriela 4 lata, Marcin rok i trzy miesiące.
Proces Jana Zamoyskiego odbył się w sierpniu 1950 roku. Padł straszny wyrok: 25 lat więzienia. Jan Zamoyski przebywał w więzieniach we Wronkach, w Rawiczu, pracował w kamieniołomach w Piechocinie koło Inowrocławia. Róża mogła widywać męża raz na miesiąc. Stali wówczas za dwoma odrębnymi siatkami z drutu, między którymi przechodził strażnik. Mieli na rozmowę w obecności świadka kilkanaście minut. Raz do roku Róża Zamoyska pakowała dla męża ubogą paczkę, a w niej najbardziej potrzebne do przetrwania rzeczy.
Jesienią 1956 roku ogłoszono amnestię dla więźniów politycznych i Jan Zamoyski został uwolniony. Wtedy okazało się, że Róża jest chora. W jednym płucu ujawniono ognisko gruźlicy. Praca ponad siły i wieloletnie cierpienia zrobiły swoje. Przez dwa miesiące leczono ją
w szpitalu na Płockiej. Kuracja zakończyła się pomyślnie. Róża wróciła do zdrowia.
We wrześniu 1960r urodziła się Agnieszka, najmłodsza córka Zamoyskich.
Róża Zamoyska zginęła tragicznie 5 października 1976 roku w Warszawie.
22 marca 2003 roku w krypcie katedry zamojskiej złożono sprowadzoną z Warszawy trumnę z prochami Róży z Żółtowskich Zamoyskiej. Takie też było wyrażone przed śmiercią życzenie Jana Zamoyskiego.
Halina Matławska tak pisze:
„ Wielkie są zasługi tej, którą nazwano „ Aniołem Dobroci”. 22 marca powróciła nie tylko do swego męża, powróciła na Zamojszczyznę, gdzie z bezprzykładną odwagą i miłością dla ludzi broniła udręczonych i gdzie trwa pamięć Jej czynów”.
„Czas pokazał, jak wiele symbolicznych znaczeń
„ królewskiego kwiatu” posiadała właścicielka tego imienia.
Kwiat Róży symbolizuje przede wszystkim miłość i właśnie miłość
- miłość do bliźniego wyznaczała życiową drogę Róży Zamoyskiej”.
Nadszedł długo oczekiwany dzień nadania naszej szkole imienia Róży Zamoyskiej oraz poświęcenia i wręczenia sztandaru.
Uroczystość odbyła się 31 maja 2006r w kościele parafialnym pw. Św. Mikołaja w Szczebrzeszynie. Przybyły na nią poczty sztandarowe z zaprzyjaźnionych szkół, noszących imię członków rodziny Zamoyskich, przedstawiciele władz, nauczyciele, samorządowcy, sponsorzy, a także bliscy Róży Zamoyskiej - jej córki: Elżbieta Daszewska, Maria Ponińska, Gabriela Bogusławska z córkami oraz Agnieszka Rożnowska, syn Marcin Zamoyski, a także Halina Matławska.
Podczas mszy dziekan dekanatu szczebrzeszyńskiego ks. Andrzej Pikula poświęcił sztandar, w którego drzewce gwoździe wbili fundatorzy i honorowi goście. Marcin Zamoyski przekazał sztandar na ręce dyrektora szkoły - Jolanty Szpunar. Później przyjęli go uczniowie, którzy ślubowali, że będą dbać o dobre imię szkoły.
Uroczystość zakończył montaż słowno — muzyczny, przywołujący fragmenty z życia Róży Zamoyskiej.